18.05.2017

"Wszystko to, co wyjątkowe", Matthew Quick - czyli wszystko to, co mnie zawiodło.

"w przeciętnym człowieku
mieści się dość zdrady, nienawiści
przemocy i bezsensu
by zaopatrzyć każdą armię na każdy dzień wojny
a najlepsi w mordowaniu
są ci
którzy przemawiają w imię miłości a najlepsi w wywoływaniu
są ci
którzy głoszą pokój"

- Charles Bukowski, Genialny tłum

Oto Nanette. Wzorowa uczennica, gwiazda szkolnej ligi piłkarskiej i posłuszna córka. Zawsze robi to, czego się od niej oczekuje. Ale wszystko zmienia się w dniu, w którym dostaje podniszczony egzemplarz Kosiarza balonówki – tajemniczej, niewydawanej od lat kultowej powieści. Nanette czyta ją dziesiątki razy. Chce być taka jak główny bohater. Chce być buntowniczką. Choć udaje wygadaną rebeliantkę, w środku to jednak ta sama Nanette, samotna introwertyczka, która usiłuje znaleźć swoje miejsce w nieprzyjaznym świecie. Zmuszona dokonać kilku trudnych wyborów nauczy się, że za bunt trzeba czasem zapłacić wysoką cenę.

"Wszystko to, co wyjątkowe" jest moją czwartą książką Matthew Quicka i jednocześnie największym rozczarowaniem, jeśli chodzi o jego twórczość. Tak jak zakochałam się w Leonardzie, potem w Patcie, a jeszcze potem w Finleyu, tak Nenette od pierwszej do ostatniej strony nie wzbudziła we mnie żadnych pozytywnych uczuć. Do końca czekałam, aż dostanie od autora jakąś osobowość, ale niestety nie doczekałam się tego. Zamiast dojrzałej bohaterki dostałam typowy przykład dziewczyny, która uważa się za inną (lepszą?), bo nie wybiera imprez tylko książkę. I to jest okej! Nie mówię, że to jest złe! Jednak Nanette była osobą, którą interesował jedynie czubek własnego nosa. I być może tylko z powodu mojej niechęci do głównej bohaterki ta książka mi się nie spodobała. No, i także z powodu tego, że niezbyt lubię młodzieżówki i dawno żadnej nie czytałam, a potrzebowałam czegoś lekkiego. (Matthew Quick, zawiodłeś mnie).

Oczywiście to nie tak, że od razu spisałam książkę na straty. Znalazłam parę ciekawych wątków oraz absolutnie pokochałam kwiatowego Olivera. To najcudowniejszy chłopiec w tej książce i jedyna postać, na którą się nie złościłam. Alex też był dobrym chłopakiem. Do teraz nie potrafię zrozumieć Nanette, niemożliwie egoistycznej Nanette, niedoceniającej tego, co ma. Jeszcze chyba żadna postać nie wzbudziła we mnie tak negatywnych uczuć. Z bólem serca przyznaję, że zalicza się ona do typu osób, których nie lubię w życiu.

Mimo wszystko jednak, wcale nie czytałam tej książki z przyjemnością. Próbowałam ją zrozumieć, naprawdę. Ale po tym, jak Nanette potraktowała Alexa (swojego chłopaka, ponieważ, wybacz, Nanette, będę was szufladkować) straciłam resztki chęci, aby obdarzyć ją jakimkolwiek pozytywnym uczuciem. I pomyśleć, że zmieniła się z powodu lektury jednej (jednej!) książki. Bo ta książka tak naprawdę kręci się wokół książki. Od książki się zaczyna i na książce się kończy. I czytając już czwartą pozycję tego autora, dostrzegam schemat, od którego nie chce się oderwać. Nieszczęśliwy nastolatek, brak sensu w życiu, odtrącenie jedynych osób, które mogą pomóc.

Na koniec, żeby moja opinia nie miała aż tak negatywnego wydźwięku, muszę przyznać, że fabuła bardzo mi się podobała. Sam "Kosiarz balonówki", na którym w dużej mierze została ukształtowana osobowość bohaterów, był niezwykły, chociaż miał dosyć destrukcyjny wpływ na wszystko i wszystkich. Bardzo spodobał mi się również motyw na końcu (jeśli ktoś przeczytał, powinien wiedzieć, o co mi chodzi), gdzie Nanette stała się tak jakby Wrigleyem. A kiedy Alex, który niewiele zawinił - jedynie kochał Nanette i zbyt bardzo chciał być Wrigleyem - zniknął, poczułam się naprawdę źle. Nie zasłużył na nic, co go spotkało. Wplecenie twórczości Bukowskiego, Sofoklesa czy Wilde'a jakoś pomogło mi zrozumieć osobowość (czy też jej brak) Nanette, ale przez wszystkie dwieście pięćdziesiąt siedem stron nie zdążyłam się do niej przekonać. Podsumowując: gdyby Nanette nie była Nanette, ta książka byłaby kolejną książką Quicka, którą bym pokochała. Może kiedyś przeczytam ją drugi raz i może zmienię swoje zdanie o niej, ale na tę chwilę, mam dość Nanette.

Ogólna ocena: 2/5.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz