Wren i Cath to siostry bliźniaczki „podobne” do siebie jak ogień i woda. Wren chce w życiu spróbować wszystkiego. Lubi imprezować, randkować i poznawać nowych ludzi. Cath woli siedzieć w ich wspólnym pokoju i pisać fanfiction do książki, która zawładnęła całym jej światem. Jest fanką nastoletniego czarodzieja Simona Snowa. Wróć! Jest Prawdziwą Fanką, która… ma swoich własnych fanów, bo pisze fanfiki o Simonie. Mimo że tak różne, dziewczyny są nierozłączne. Gdy bliźniaczki rozpoczynają naukę w college’u, ich drogi się rozchodzą – Wren nie chce już mieszkać z siostrą. Cath musi opuścić swój bezpieczny świat i stawić czoła rzeczywistości. Na swojej drodze spotyka Reagan (Cath prędzej dogadałaby się z Marsjaninem niż z nią) i wiecznie uśmiechniętego Levi’ego (czy on kiedyś zrozumie, co to jest przestrzeń osobista?) oraz panią profesor od kreatywnego pisania (która wszelkie fanfiki uważa za plagiaty).
Kiedy wybierałam tę książkę w bibliotece tak naprawdę kierowałam się dwoma kryteriami. Po pierwsze, chciałam książkę po angielsku, więc stwierdziłam, że taką młodzieżówkę dam radę zrozumieć bez problemu (i tak było), a po drugie: Simon i Baz. Niedawno kupiłam "Carry On", spontanicznie, i nawet nie wiedziałam, że ma to jakiś związek z książką "Fangirl" (ten tytuł tak bardzo mi się tutaj nie podoba!). Nie miałam jakiś specjalnych oczekiwań wobec tej książki; jeśli nie masz oczekiwań, nie będziesz zawiedziony. A do teraz nie wiem co o tej książce sądzić.
Historia typowa dla młodzieżówki; Cath właśnie zaczyna studia, jest zamkniętą w sobie dziewczyną, która większość czasu spędza, pisząc fanfiction o Simonie i Bazie, bohaterach książek Gemmy T. Leslie. I tutaj zaczyna się moje największe nieszczęście. Autorka stworzyła fikcyjną wersję Harry'ego Pottera na potrzeby książki i... nie wyszło to za dobrze. Rozumiem, że w ten sposób próbowała pokazać fenomen Simona Snowa, tak jak siedemnaście lat temu fenomenem stał się Harry Potter, ale bardzo mi się to nie spodobało. Co zabawne! W jednym z rozdziałów pani profesor zajęć Fiction-Writing (wybaczcie, ale nie mam pojęcia jak zostało to przetłumaczone) odrzuciła pracę Cath ze względu na, kto by pomyślał!, plagiat książek Gemmy T. Leslie.
Jeśli chodzi o samą postać Cath, była wykreowana nawet ciekawie. Na początku książki naprawdę ją polubiłam, bo w pewnych momentach miałam wrażenie, że czytałam swoje przemyślenia sprzed kilku lat, kiedy sama pisałam fanfiction (mroczne czasy, lepiej zapomnieć). Niestety Cath po dłuższym poznaniu zaczynała mnie czasem irytować, szczególnie, kiedy zastanawiała się nad tym, czy mieć chłopaka czy też nie. Inna sprawa jest z jej bliźniaczką, Wren. Nie lubiłam jej od początku i za każdym razem, kiedy się pojawiała, nie lubiłam jej jeszcze bardziej. Za to całkowicie zakochałam się w Reagan, współlokatorce Cath. Była najlepszą postacią tej książki!

Sama fabuła nie jest zła; z resztą czego oczekiwać po młodzieżówce. Dziewczyna zaczyna studia, wyprowadza się z domu, poznaje chłopaka, chodzi na zajęcia. I nic więcej. Jakieś dramaty tu i tam, jakieś rozterki Cath odnośnie chłopaków czy tego, że nie chce dalej studiować. Naprawdę nic wielkiego. Z tego powodu książkę czyta się dosyć szybko, mi zajęła trzy wieczory i mimo wielu niedociągnięć oraz nieładnego "skopiowania" Harry'ego Pottera jako wątku głównego, książka była... miła. To chyba dobre słowo.
Jedynie TEN tytuł! Nie wiem jaką wiedzę autorka ma o fanfomach, ale z mojego doświadczenia wiem, że bycie fangirl nie ogranicza się tylko do pisania fanfiction. Cath nie ma żadnego portalu społecznościowego - przynajmniej ani razu nic nie było o tym wspomniane, jedynie linijka o tym, że ma Facebooka. Fangirl bez Twittera? Tumblra? Bardzo mi tego brakowało. Poza tym Cath mało używała swojego telefonu; znowu, bardzo nie fangirl. Dopuszczała nawet do tego, że bateria rozładowywała jej się godzinę po wyjściu z pokoju. Właśnie dlatego uważam, że tytuł "Fangirl" jest tutaj całkowicie nietrafiony. Naprawdę spodziewałam się więcej fandomowych rzeczy, a dostałam jedynie pisanie fanfiction.
Podsumowując: książka nie jest zła, nie mogę tego o niej powiedzieć, ponieważ czytało mi się ją przyjemnie (dopóki w połowie nie zorientowałam się, że Simona i Baza to taka trochę podróbka Harry'ego i Draco). Spędziłam miłe trzy wieczory i nie mogę się doczekać, aż przeczytam "Carry On".
Ogólna ocena: 3/5
To jedna z nielicznych książek Rainbow Rowell, która była po prostu miła - nie zawiodłam się jakoś znacznie, bo czytałam ją zaraz po premierze i w sumie poleciałam z prądem zachwytów, ale w porównaniu do Carry On wypada blado.
OdpowiedzUsuńCarry On też nie powala - przy znajomości tylu DracoxHarry ficzków fabuła była dosyć przewidywalna, ale jako, że ja po prostu uwielbiam drarry i wszelkie jego pochodne (jak na przykład SimonxBaz, chyba mogę nazwać to pochodną?) to miałam nie lada frajdę.
Baz jest znacznie lepiej wykreowany niż książkowy i filmowy Draco. Simon jak to Simon.
Pozdrawiam serdecznie, Rita (@firletka_polna)
Dziękuję ci bardzo za komentarz! Byłam ciekawa, jak inni odebrali tę książkę. I jako, że ja też uwielbiam Drarry, skusiłam się najpierw na zakup Carry On, a teraz na przeczytanie Fangirl, zanim wrócę do Polski i zabiorę się za tę drugą historię. Nie mogę doczekać się, aż w końcu przeczytam to "sławne fanfiction" Cath i zastanawiam się jak bardzo będę porównywać to do wszystkich ficzków o Drarrym, jakie do tej pory przeczytałam.
Usuń